Ostatnio na mojej tablicy pojawiają się (nie)interesujące informacje. Okazuje się, że kilka moich koleżanek spodziewa się dziecka, a fejs umożliwia im poinformowanie gawiedzi o tym, jakże ważnym fakcie w ICH ŻYCIU.
Żyjemy w czasach, kiedy o wszystkim, co dotyczy Twoich znajomych, dowiadujesz się z Facebooka. Kumpel z liceum zmienił pracę? Facebooku już Ci to komunikuje! Sąsiadka się zaręczyła? Proszę bardzo, od razu wszystko wiesz! Kuzyn od strony ciotecznego wujka brata dziadka wziął ślub? Jak dobrze, że ma konto na fejsie, bo byś się o tym nie dowiedział, a przecież to takie istotne!
Nie będę siebie wybielała, też dużo czasu spędzam przy kompie. Serwisy społecznościowe weszły w nasze życie tak głęboko, że nie jesteśmy w stanie się bez nich obyć (a jak myślisz inaczej to dezaktywuj swoje konto na miesiąc, zobaczymy). Za ich pomocą kontaktujemy się ze znajomymi, rodziną, która mieszka daleko, dzięki nim możemy nawet stracić szanse na zatrudnienie, albo zasiłek dla bezrobotnych (nie myśl, że Urząd Pracy zapłaci Ci złamanego grosza, jak ktoś wyczai twoje foty z wakacji w Egipcie, albo, że dostaniesz pracę, kiedy masz fiutka w zdjęciu profilowym).
Czujemy nieodpartą potrzebę pochwalenia się wszystkim znajomych tym, co osiągnęliśmy, kupiliśmy, ale to zaczyna przekraczać granice przyzwoitości i zdrowego rozsądku. Ciekawe, kiedy przyszłe mamy będą wrzucały na fejsa zdjęcie swojej waginy z podpisem "10 cm rozwarcia, Joachim niedługo będzie już z nami!", a dwie godziny później zdjęcie noworodka w worku owodniowym czy czymśtam podobnym, bo już teraz lądują tam fotki bogu ducha winnych maluchów, godzinę po urodzeniu. Chcesz nam pokazać swojego bobasa? Fajnie, ale oszczędź mu nagich zdjęć na najpopularniejszej stronie świata! Chcesz pokazać zdjęcia z wakacji? Spoko, kilka wystarczy... Nowy samochód? Widzimy. Wystarczy JEDNO zdjęcie :P
Sama kiedyś, z dziką radością wypisywałam na swoim profilu wszystko co przyszło mi do głowy, wrzucałam milion zdjęć z jednego miejsca i udostępniałam publicznie przeróżne informacje, jednak w moim przypadku metryczka podąża zgodnie i pod rękę z rozwojem psychosomatycznym. Nie mogę tego powiedzieć o wszystkich.
Dzisiaj nie musimy być gwiazdą, celebrytą, żeby sprzedać (ba, za darmo rozdawać) swoją prywatność. Wystarczy, że dokładnie wypełnimy fejsbukowe informacje, aby potencjalny złodziej wiedział, jaki mamy samochód, gdzie pracujemy, domyśleć się ile zarabiamy i w jakim banku mamy konto. Dzięki fotkom i połączeniu facebooka z kontem na smartfonie dowie się także, czy zainstalowaliśmy sobie w naszym fancy mieszkanku jakiś fancy system alarmowy, albo nową bramę - sterowane przez ajfona.
Zastanawiam się, kiedy Facebook uruchomi możliwość dodania wydarzenia z życia "ŚMIERĆ"? Kiedy się tak stanie, nie zapomnijcie podać komuś z rodziny swojego hasła i poprosić, żeby koniecznie dodał to na waszego timeline'a, kiedy sczeźniecie. Chociaż i bez tego, na tablicach moich zmarłych znajomych pojawiają się wyrazy żalu i teksty "czemu odeszliście [*] [*] [*] - ludzie!!
Może po udostępnieniu "wydarzenia" wszyscy znajomy przyjdą na twój wirtualny pogrzeb, bo spodziewam się, że wkrótce nastanie moda i na internetowe cmentarze. Możecie liczyć na moje wirtualne kwiatki i klawiaturowe znicze.
Póki żyjecie, chrońcie swoją prywatność, bo pomijając to, że waszych znajomych pewnie GÓWNO obchodzi wasza zmiana pracy, albo miejsca zamieszkania, to pozwalacie wszystkim na zbyt dużą wiedzę o was samych. Ludzie dowiedzą się o was tyle, na ile sami im pozwolicie.