Kiedy po raz pierwszy dodawałam post Halloween'owy - a było to już 5 lat temu - spodziewałam się głównie masy krytyki, a okazało się, że bardzo pozytywnie mnie zaskoczyliście!
Każdy z nas spotyka się z opiniami, że ta czy inna tradycja, to zachodnia naleciałość i nie powinno się jej podtrzymywać w Polsce. Co jednak ze świętem Dziadów, w które to nasi przodkowie przebierali się w zwierzęce skóry, strugali przerażające, drewniane maski i... ostro imprezowali nad grobami swoich zmarłych bliskich, gdzie syto jedli i bynajmniej, wódki za kołnierz nie wylewali? Ponad to, Halloween wywodzi się z Irlandii, która jest mocno katolickim krajem (mam oczywiście na myśli Republikę Irlandii) i tam celtyckie tradycje nie kłócą się z wiarą chrześcijańską.
Ja uważam, że nie ma co sobie odbierać powodów do małej imprezy, zwłaszcza, że sporo naszych świąt opiera się na powadze i zadumie. Na zadumę też przyjdzie pora, a tymczasem... uśmiech! ;)
Swoją charakteryzację wykonałam za pomocą sztucznej skóry domowej roboty - czyli żelatyny z wodą - oraz cieni do powiek i pomadek. Sposób jest banalnie prosty, wystarczy puścić wodzę fantazji i możemy wykreować zerwaną twarz, poderżnięte gardło, wyrwany policzek czy właśnie chelsea smile. Do tego odrobina bordowego cienia pod oczy i creepy wygląd gotowy! Dorobiłam sobie też tematyczne paznokcie, wzorki malowałam ręcznie, oczywiście lakierami hybrydowymi. Na pozostałych paznokciach mam lakier z Dresslilly, ten magnetyczny. Udało mi się osiągnąć ciekawy efekt pasków, dzięki magnesowi na lodówkę :D
charakteryzacja - ja
zdjęcia - Mateusz :*
bluza - własność Mateusza :)
kot - właściciel mieszkania, dziękujemy za użyczenie na potrzeby zdjęć (i życia, by the way)