W tej stylizacji wybrałam się wczoraj na festiwal muzyczny "Blues nad Odrą". Jest to unikalna impreza, odbywająca się co rok w moim miasteczku - Ścinawie, razem ze zlotem motocyklowym. Mieliśmy przyjemność zobaczyć występ zespołu Cree, muszę przyznać, że byłam pod wielkim wrażeniem. Przez chwilę, będąc ogłuszona muzyką, czułam się jak hipis na haju, dwadzieścia kilka lat temu, bujający się na koncercie Dżemu. Śmiało mogę powiedzieć, że mózg wypłynął mi uszami, do tej pory, z resztą, słyszę jakbym nosiła zatyczki. Nie mam tutaj, oczywiście, na myśli negatywnych emocji. Wręcz przeciwnie, cały koncert stałam jak wryta, wpatrzona w scenę. Nie jestem ani die heart fanką bluesa, ani nie zamierzam się wymądrzać w temacie Ryszarda Riedla, wszak miałam jakieś 2 lata, kiedy zmarł, jednak czuć było niezwykle emocje w głosie jego syna. Jeśli macie okazję zobaczyć Cree na żywo, nie zastanawiajcie się, warto!