Wczoraj, we Wrocławiu strasznie mnie przewiało. Dzisiaj obudziłam się z bólem ucha i gardła... -.- Skoro cały dzień spędziłam w domu, postanowiłam poświęcić czas włosom: zrobiłam laminowanie żelatyną. Ostatni raz ten zabieg robiłam chyba 3 miesiące temu, wciąż o tym zapominam, a to błąd, bo moje włosy naprawdę to lubią.
Miksturę przygotowuję z żelatyny, wody i maski. Tym razem wybrałam maskę Gloria, ale wykonywałam ten zabieg już z użyciem innych masek i odżywek, ważne, żeby nie był to typowo proteinowy kosmetyk (np. maska mleczna), bo może to spowodować przeproteinowanie włosów i skończyć się puchem, suchymi włosami wyglądającymi jak siano :P Jeśli często stosujesz proteinowe maski i odżywki, to możliwe, że twoje włosy mają dość tego składnika i laminowanie nie będzie im potrzebne. Ten zabieg może takze poprawić skręt lub fale ;)
- do miseczki wsypuję łyżkę żelatyny
- dodaję ok 4 łyżki wrzątku i mieszam do całkowitego i dokładnego rozpuszczenia
- dodaję ok 1,5 łyżki maski i mieszam ponownie
Bardzo ważne jest dokładne wymieszanie, bo grudki mogą nie spłukać się z włosów i zrobić wam posklejane kołtuniki!!!!
Taką miksturę nakładam na UMYTE, odsączone ręcznikiem włosy, zawijam w ślimaka na czubku głowy i nakładam foliową reklamówkę (najlepiej taką z uszami, łatwo się ją wiąże), a na to turban z mikrofibry. Całą konstrukcję podgrzewam dodatkowo suszarką. Po 30 minutach spłukuję (NIE ZMYWAM) włosy i suszę je suszarką.
Po takim zabiegu moje włosy są gładsze, błyszczące, nie zbijają się w kolonie, nie strączkują i mniej plączą. Są też znacznie prostsze - maska poprawia ich strukturę. Efekt utrzymuje się ok 3 tygodnie (stopniowo słabnie).
Próbowałyście kiedyś laminowania? Dajcie znać w komentarzach!
Ps. Nie ma zdjęcia moich włosów, ponieważ na fotografii wyglądają zawsze podobnie, nie widziałam sensu dodawania kolejnego zdjęcia moich włosów ;) Zajrzyjcie do innych postów z serii, znajdziecie je w pasku po prawej stronie - kliknijcie w kwadracik "WŁOSY I URODA"
Już wiem, co będę robić w weekend ;) ! Ostatnio odbiło mi na punkcie naprawy moich włosów :D
OdpowiedzUsuńu mnie to nie daje kompletnie żadnych rezultatów a włosy śmierdzą ;D
OdpowiedzUsuńoj to dziwne, jeszcze się nie spotkałam ze zdaniem, że włosy śmierdzą po tym zabiegu :P dodajesz maski, czy nakładasz samą żelatynę?
Usuńmuszę tego wypróbować:)
OdpowiedzUsuńA czy dodawane odżywki robią jakąś znaczną różnicę?
OdpowiedzUsuńPierwszy raz zrobiłam laminowanie około 3 tygodni temu, efekt jakiś był ale nie utrzymał się zbyt długo, około tygodnia. Na pewno spróbuję jeszcze raz, ale na razie mam mieszane uczucia.
I zazdroszczę Ci takich włosów! Ja cierpliwie czekam aż moje będą takie długie (;
Tak, tak robią różnicę :) przede wszystkim zmieszane z bombom proteinową emolienty (znajdujące się w masce/odżywce) zapobiegają przesuszowi. Maski także pomagają we wchłanianiu się mikstury i po prostu odżywiają :)
UsuńA z jaką maską dawało to u Ciebie najlepsze efekty?
UsuńChyba z wiśniową z Joanna Professional :) nie dość, że cudownie pachnie, to jeszcze dobrze się łączy z żelatyną, ułatwia nakładanie i pięknie nabłyszcza :)
UsuńLaminowanie żelatyną to jedno z bardziej zaskakujących zabiegów, o jakich słyszałam. Niestety jestem strasznym leniem włosowym i potem chodzę z sianem na głowie :(
OdpowiedzUsuńZrobię <3
OdpowiedzUsuńCiekawy "przepis". Muszę koniecznie wybróbować. Najpierw muszę jednak, wybrać się do sklepu po żelatynę ;)
OdpowiedzUsuńświetny pomysł! ja też niedługo będę nakładać sobie taką "domową" odżywkę, bo jednak czasem dają dużo więcej niż te kupne :)
OdpowiedzUsuńdość ciekawy sposób na odżywienie włosów, naturalny - więc mi się podoba ;) będę testowac na weekendzie
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł :) zapraszam do mnie http://collectorofinspirations.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNaturalne sposoby są najlepsze, sama oliwie włosy raz w tygodniu i mogę powiedzieć, że dzięki temu kondycja włosa jest rewelacyjna :)
OdpowiedzUsuń