Przy okazji posta ze zdjęciami z
Instagrama dostałam od was sporo komplementów dotyczących moich paznokci, kilka z was było ciekawych jak o nie dbam. Dzisiaj postanowiłam wam o tym trochę opowiedzieć :)
Przede wszystkim nie łykam żadnych suplementów. Za obecny wygląd moich paznokci odpowiedzialna jest odżywka i codzienna dieta, która jest bogata w wartościowe składniki. Jeśli jednak wasze paznokcie są bardzo kruche i łamliwe, polecam zamiast łykania kapsułek, popijanie siemienia lnianego. Dzięki takiej miesięcznej kuracji, podczas której wypijałam szklankę wywaru (razem z ziarenkami) stan moich paznokci i skórek znacznie się poprawił, siemię działa też dobrze na włosy i skórę, a także osłania żołądek i przewód pokarmowy. Wystarczy zalać dwie łyżki siemienia wrzątkiem, poczekać aż przestygnie, dodać ulubionego soku i wypić, na czczo :)
Jeśli chodzi o manicure, to swoich "metod" używam już od około roku i dobrze się sprawdzają :) Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej to zapraszam do dalszej części posta :)
Zawsze zmywam lakier bezacetonowym zmywaczem, który jest łagodny dla płytki i nie wysusza skórek. Ten z Biedronki w dodatku ładnie pachnie. Robię to bardzo dokładnie, żeby na paznokciu nie zostało ani trochę starego lakieru - w przeciwnym razie nowy manicure byłby nieestetyczny.
Następnie skracam paznokcie i nadaję im pożądany kształt. Podczas skracania używam ostrego pilnika, bo moja płytka jest dosyć twarda. Piłuję w różne strony, ale na koniec wygładzam krawędzie delikatniejszym pilnikiem, przesuwając nim tylko w jednym kierunku. Staram się to zrobić dokładnie, żeby paznokcie nie zahaczały się o nic i nie rozdwajały. Nigdy nie obcinam moich paznokci, ponieważ są zakrzywione i każda próba obcięcia ich nożyczkami lub cążkami skutkuje zmiażdżeniem i połamaniem się płytki.
W tym celu nie używam patyczków do odsuwania, ani cążek do wycinania. Skórki pokrywam grubą warstwą kremu, czekam ok 10 minut, aż "rozmiękną". Następnie wcieram krem w dłonie i przystępuję do dokładnego wypilingowania dłoni i paznokci, dzięki temu usuwam rozmiękłe skórki. Piling robię sama, z cukru, oleju (tym razem arachidowego) i soku z cytryny.
Mieszankę zmywam samą wodą i delikatnie osuszam dłonie. Następnie przez jakieś 10 minut pozwalam moim paznokciom "odetchnąć" i wchłonąć resztę oleju z pilingu. Później dokładnie myję ręce wodą z mydłem, aby je odtłuścić i móc przejść do malowania paznokci.
Jako bazę stosuję odżywkę Eveline 8w1. Na mnie działa doskonale, moje paznokcie są dzięki niej twarde, elastyczne, rosną bardzo szybko i nie łamią się. Niestety, nie jest to produkt dla wszystkich, bo może wywołać reakcje uczuleniowe ze względu na zawarty w niej formaldehyd. Czytałam o wielu takich przypadkach, natomiast osobiście sprawdzałam składy wielu popularnych odżywek i każda z nich zawierała wspomnianą substancję, zatem nie wiem, co polecić wam w zamian.
Tym razem pomalowałam paznokcie transparentną bielą ColoRama z Maybelline, lakier ten daje bardzo ładny efekt. Gdy go noszę wiele osób pyta, czy to moje naturalne paznokcie, czy może sztuczne, nie wiem czy to dobrze, ale przeważnie dodają "takie ładne, jak sztuczne", więc chyba tak ;)
Maluję dwie cieniutkie warstwy, a kiedy lakier wyschnie nakładam jedną warstwę bezbarwnego lakieru z Miss Sporty - jako top coat. U mnie sprawdza się super, lakier trzyma mi się bez odprysków przez tydzień i dotyczy to różnych lakierów z rożnych firm. Chętnie jeszcze wypróbuję top coat Seche Vite, już przymierzam się do zamówienia go ;)
Jeśli zależy mi na tym, aby przyspieszyć wysychanie lakieru, stosuję osuszacz z firmy FM. Nie jest ideałem, ale troszkę pomaga. Według producenta należy nim spryskać paznokcie i odczekać ok minutę do wyparowania, co nie następuje, gdyż preparat jest tłusty, ale po ok 10 - 15 minutach w miarę się wchłania i wtedy też lakier jest niemalże zupełnie suchy.
Na koniec nakładam krem do rąk i voila!